Może od moich gratulacji dla reżysera, pana Toma Hoopera. Jest pierwszym twórcą filmowym, który doprowadził mnie do szczerego płaczu z rozpaczy. A później do łkania pełnego ulgi, że oto ponad dwugodzinny koszmar dobiegł końca.
Ale chwila, jak to? Jaka rozpacz, jaki koszmar?! Toć mówimy o filmie nominowanym do ośmiu Oscarów! Niestety, Les Miserables to tylko kolejny dowód na to, że członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej powinni przejść na emeryturę. Bo przepraszam, ale gwałt na genialnym, cudownym i nieziemskim musicalu, który w tym roku skończy 28 lat, zasługuje nie na Oscara, ale na to, aby spuścić na niego zasłonę milczenia.
Tak szczerze to nawet nie wiem, jak to traktować. Reżyser i scenarzysta wydają się miotać i sami chyba nie byli pewni, czy ekranizują musical, czy może książkę Victora Hugo, a piosenki wstawiają ot tak, żeby było ładniej i ciekawiej. Ostatecznie nie wiadomo, czy efekt końcowy porównywać do dzieła Claude'a Michaela Schönberga i Herberta Kretmera, francuskiej wersji Alaina Boublila i Jeana Marca Natela, powieści, wcześniejszych jej ekranizacji, a może przedstawienia z ROMY?
Zdecydowałam się na porównanie łączone. Bo skoro twórcy nie wiedzieli, co robią, to niech teraz odpowiadają. Kolejność według piosenek, ale nie nad każdą będę się rozwodzić, bo nie mamy chyba tyle czasu antenowego.
Zapraszam do porównywania utworów:
1. Prologue: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Hiszpania]; [Film]
Mamy zastępy galerników, opowiadających o swoim cierpieniu. Powinno nas to chociaż trochę poruszyć, prawda? Ale zostawmy teorię. Film dostarcza nam scenę niezwykle widowiskową, z masą efektów, ale to wszystko. Work Song nie wzbudza żadnych emocji, a Javert po prostu sobie stoi w miejscu, patrzy takim wzrokiem, jakby coś go bolało i wygląda jak przerośnięty Papa Smerf, a nie budzący grozę stróż prawa.
I tu następuję rozmowa Javerta i Jeana... Oni swoje, muzyka swoje. I przepraszam, ten silny, wyprany już z emocji i drżący z nienawiści Jean przedstawia się w sposób, jakby chciał przeprosić za to, że śmie żyć?! Jackman, co ty wyprawiasz?! A Rusell Crowe chyba zostawił swoją męskość i zdecydowanie na planie Gladiatora, bo inaczej nie potrafię wyjaśnić tej bezpłciowości jego kwestii.
Cięcie i wreszcie coś na plus, bo oto mamy scenę rodem ze skandynawskiego dramatu. Góry, samotny wędrowiec, który podpiera się kijem... I gdyby tylko Jackan się nie odezwał dostalibyśmy prawdziwą perełkę. Ogólnie wycięłabym wszystkie kwestie z następnych kilku sekwencji i zostawiła same migawki z życia Jeana po uwolnieniu.
Ale uwaga! Wreszcie trafiliśmy na kogoś, kto potrafi śpiewać! Owacja na stojąco dla Colma Wilkinsona, odtwórcy roli biskupa Digne! W tym miejscu jeszcze wierzyłam, że może jeszcze coś z tego wyjdzie, i nawet byłam w stanie się uśmiechać. Chociaż ludzie, którzy chyba nigdy nie mieli do czynienia z językiem francuskim, a teraz próbują mówić z francuskim akcentem dobijają mnie nieprzerwanie. Dopiero za trzecim odsłuchaniem zrozumiałam, że żołnierz prowadzący Jeana mówi "monsieur", a nie "mon señor".
Jęczenie Jackmana w kaplicy pominę milczeniem. Mogę, prawda?
8 lat (i 3 złamane ołówki) później...
2. At the End of the Day: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
Pomijając partie Anne Hathaway, o której jeszcze zdążę się naprodukować, całość piosenki wypada na plus. Nie wiem, kto dobierał statystów, ale większość z nich śpiewa lepiej od odtwórców głównych ról. To chyba nie tak miało być. I przepraszam, wiem, że teraz będę się niesamowicie czepiać, ale ta sukienką w którą wcisnęli Anne tak pasuje do biedaczki, która ledwo wiązała koniec z końcem, jak pięść do nosa. Dosłownie.
Jednym zdaniem, gdyby wyciszyć, gdy Anne, Jackman i aktor grający nadzorcę otwierali usta do śpiewu, byłby to jeden z najlepszych numerów całego filmu.
Niestety, teraz nie mam jak posłużyć się porównaniem, bo scena rozmowy Jeana z Javertem, jaka miała miejsce w tym momencie, nie jest przewidziana w musicalu i stanowi chyba taki timey-wimey rodem z Doctora Who, brakuje tylko Tardis. Ale, jak przekonamy się jeszcze niejeden raz, kolejność piosenek losowała chyba maszyna z Lotto, więc nic w tym dziwnego. Ale wracając, przez całą scenę (cały film, ale kto by się przejmował) błagałam, aby Jackam i Crowe skończyli śpiewać, bo ani jednemu, ani drugiemu zwyczajnie to nie wychodzi. A zdziwienie na twarzy Javerta, gdy Jean podniósł wóz zaiste było szczerze i chwytające za serce...
Tja.
3. Lovely Ladies: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [Broadway]; [ROMA]; [Film]
Czy ktoś mi wyjaśni sens zmian, jakie wprowadzono w tej piosence?! Bo ja tego sensu nie widzę. Ale trzeba przyznać, że kolejny raz partie śpiewane przez chór nie zawiodły. A i chyba po raz pierwszy wykorzystano przewagę kina nad teatrem - pokazano ogolenie głowy Fantine oraz wyrwanie jej zębów... Ale co z tego, że za nic jej nie współczuję?! Jest, coś tam pieje (lub, jak twierdzą fani zakochani w Anne po tym seansie, śpiewa), ale ja jej nie kupuję. Nie ma w niej tej wewnętrznej mocy, tego światła, którym powinna promieniować Fantine, nawet po swoim upadku. Mamy skrzywdzoną kobietę, płaczącą i samotną... I w sumie można podsumować ją wzruszeniem ramion. Przykro mi.
4. I dreamed a dream: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
Och no, no, no!
Kolejna rzecz, której nie rozumiem to przeniesienie I dreamed a dream. Że niby wyśpiewane przez kobietę już upadłą jest bardziej wzruszające? Chwytające za serce? Może i by było, gdyby zostało zaśpiewane. Nie wyrecytowane, nie wypłakane, nie wypiane, a Zaśpiewane. Wiem, to może być trochę trudne słowo dla niektórych. I błagam, Anne, na drugi raz nie próbuj wyciągać dźwięków. To będzie mniej bolało i widza, i ciebie.
A co najzabawniejsze to już chwilę później, przy Fantine's Arrest dowiadujemy się ze zdziwieniem, że Anne jednak potrafi śpiewać, tak samo jak Crowe, lepiej późno niż wcale! Niestety, to jedyne miejsce w całym filmie, kiedy to pokazują.
A! I wytłumaczmy coś sobie. Jean i Javert to dwaj SILNI i ZDECYDOWANI mężczyźni, gotowi bronić swoich racji aż do śmierci. I bardzo emocjonalnie przeżywający każde spotkanie z tym drugim. Tymczasem mamy już ich czwartą rozmowę, a emocji jak nie było, tak nie ma. Obaj wydają się być tak znudzeni całą sytuacją, że na miejscu reżysera zwyczajnie kopnęłabym ich w tyłki i stwierdziła, że albo wezmą się wreszcie w garść, albo niech spadają. Bo nie wierzę, że nie istnieją znani aktorzy filmowi, którzy potrafią śpiewać. (Antonio Banderas, Jonathan Rhys-Meyers, Robert Downey Junior... Mówią coś panu te nazwiska, panie Hooper?).
5. Who Am I: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Gdynia]; [Film]
...
...
...
... zwracam honor Anne. Przy TYM twoje I dreamed a dream to wykonanie godne Koncertu Noworocznego w Wiedniu. Przepraszam, nie jestem w stanie tego skomentować bez rzucania wszetecznicami. Niech ktoś zabierze Jackmana z ekranu, błagam! BŁAGAM!
(Już pominę to, że naprawdę powinni się zdecydować, czy ekranizują musical, czy książkę. Nie da się zrobić wszystkiego za jednym zamachem).
I jeszcze jedno. Hugo na żadnej ze stron swoje powieści nie robił z Javerta idioty. Kretzmer, gdy pisał dla niego piosenki, również nie. Więc czemu mam nieustanne wrażenie, że Jean potyka się z encyklopedycznym idiotą?!
6. Castle on a Cloud: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [Broadway]; [ROMA]; [Film]
O, balsamie dla mych uszu! Tak jak nigdy nie lubiłam tej piosenki, tak dziś jest mym wybawieniem! Isabelle Allen ma zaprawdę uroczy, czarodziejski głosik, i jest drugą osobą w całym filmie, która naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Nie dramatyzuje, nie łagodzi wydźwięku piosenki, po prostu jest naturalna. I zaprawdę, uwierzyłam w jej krzywdę, strach i marzenie o kimś, kto by ją pokochał.
7. Master of the House: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
CO TO MA BYĆ?!!!
Nie ma właściwych słów krytyki, one po prostu nie istnieją. Mniej by mnie bolało serce, gdyby zwyczajnie wycięto tą piosenkę, niż zrobienie z niej TEGO. Przyrzekam, że jeśli kiedykolwiek spotkam Cohena osobiście to dosadnie wytłumaczę mu co myślę o jego "zdolnościach" wokalnych. Przykro mi, ale Les Miserables to nie Borat! A chociaż Thenardier i jego żona są postaciami wybitnie komicznymi to.. Ekchem. Chyba inaczej rozumiemy komizm, monsieur Cohen.
Dziękuję pani Helenie Bonham Carter za próbę uratowania tego Titanica, niestety, tu chyba nawet wszystkie dziewięć Muz by nie pomogło. Naprawdę, okrutnie ją skrzywdzono dając takiego partnera. Że tak zacytuję madame Thenardier:
Master of The House?
Isn't worth my spit!
A tak swoją drogą, skoro twórcy już tak bardzo chcieli wstawić do filmu małą Eponine, to czemu nigdzie nie widzę także Azelmy, hm?
I potwierdzam to, co napisałam już powyżej. Isabelle jest chyba najlepszą i najmniej pretensjonalną aktorką w całym filmie, a niby to dzieci głosu nie mają...
8. Suddenly: [Film]
Przepraszam, muszę coś sprawdzić...
Aha. Dopisano piosenkę do najlepszego musicalu w historii tylko po to, aby Jackman mógł sobie posmędzić o odrodzonej nadziei.
Ta piosenka jest tak obrzydliwie tkliwa, że aż nie ma na nią słów. Już pominę to, że do fabuły nie wnosi NIC. Nabieram podejrzenia, że powstała tylko i wyłącznie po to, aby zgarnąć tę cholerną nominację do Oscara. Jak tak bardzo komuś zależało na statuetkach to trzeba było stworzyć swój własny musical, a nie żerować na czyimś geniuszu!
9. Stars: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
Kolejne przemeblowanie - nic już mnie chyba nie zdziwi.
Tak całkiem prywatnie to ujęcia Crowe'a na tle Notre Dame, który kojarzy mi się z kolejną musicalową perełką, są wręcz niesmaczne. Naprawdę nie obraziłabym się, gdyby w tamtym momencie jego postać się potknęła, runęła w dół, a cała ta tragifarsa zakończyła.
9 lat później (ołówków do łamania już brak):
10. Look Down: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [Szwecja]; [Film]
Gdyby nie zerowa energia przy "Follow me!", Daniel Huttlestone zostałby niekwestionowanym królem tego musicalu. Najpierw mała Cosette, teraz Gavroche, aż zaczynam żałować, że wszystkich roli nie oddano dzieciom. To by była przynajmniej pewna innowacja. (I zmiany w partii Gavroche'a też nie rozumiem. Scenarzysta chce mnie wykończyć).
A teraz, żeby nie było, że tylko ja się czepiam, oddajmy na chwilę głos panu Hugo:
Enjorlas (...) był bogatym jedynakiem. Był to czarujący młodzieniec, który potrafił stawać się strasznym. Był anielsko piękny. Rzekłbyś - srogi i dziki Antinous. Widząc zadumany blask jego spojrzenia, można by powiedzieć, że w jakimś poprzednim wcieleniu przeszedł apokalipsę rewolucji. Miał jej tradycje w sobie, jakby był jej świadkiem. Znał najdrobniejsze szczegóły tej wielkiej sprawy. Natura kapłańska i żołnierska, niezwykła u młodzieńca. Był on wierzący i wojujący; (...) postać świeżo upieczonego maturzysty, tę minę pazia, długie, jasne rzęsy, szafirowe oczy, gęste i rozrzucone włosy, różowe policzki, świeże usta, ładne zęby, (...), zdumiony i groźny wzrok.Ekhem:
Nie kupuję go. I jestem jak najdalsza do oceniania ludzi po wyglądzie, bo gdyby Aaron potrafił śpiewać to przełknęłabym to, że rozmija się z książkowym ideałem tak bardzo, jak to tylko możliwe. Niestety, nie potrafi.
Po przerażająco długiej chwili z "Enjorlasem" w roli głównej, kamera wreszcie robi najazd na Samathę Barks, czyli odtwórczynię roli Eponine. I chociaż wiem jak doskonałą jest aktorką to zastanawiam się, czy strach jej w oczach jest tylko zagrany, czy też jest po prostu przerażona tym, co zrobiono z musicalem.
Wow! Wreszcie scena, która od początku do końca mi się podoba, chociaż została dopisana do oryginalnego scenariusza! Merci Samatha, merci Eddi. (Ogólnie momenty Eponine/Marius są najmocniejsze i chyba tylko dzięki nim nie załamałam się kompletnie).
11. The ABC Cafe/ Red and Black: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
Już miałam dobry humor, a tu wraca podróbka anioła rewolucji. Niech mnie ktoś zabije, błagam.
Znów - statyści najlepsi. A Killiana (odtwórca Combeferre'a) albo Fra (Courfeyrac) mam ochotę wyściskać. Czemu żaden z nich nie został Enjorlasem?!
Marius natomiast trzyma poziom, i naprawdę nie wiem, czemu tylu ludzi wieszało na Eddim psy. Owszem, nie jest genialny, ale nie ma się też ochoty krzyczeć: "Jonas, wróć!". Do tego dochodzi całkiem przyjemny dla ucha głos i sympatyczna buźka; jestem na "tak".
12. In My life/ Heart Full of Love: [10 rocznica: 1, 2]; [25 rocznica: 1, 2]; [Film]
Z jednej strony pianie Amandy mnie boli, bo to jedna z niewielu osób z tej obsady, na którą naprawdę liczyłam. Ale z drugiej, taki sposób śpiewu pasuje do tak irytującej postaci jaką jest Cosette.
Eddie i Samantha na całe szczęście stali na posterunku, i ratowali sytuację. Panie reżyserze, komuś należy się premia za odwalenie brudnej roboty.
Czy wspominałam, że kolejność scen w tym filmie jest tak dziwacznie poprzestawiana, że szlag mnie trafia?
13. On My Own: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [Norwegia]; [ROMA]; [Film]
Dziękuję, Samantha, dziękuję! Wreszcie, WRESZCIE, piosenka od początku do końca zaśpiewana pięknie i czysto! Tak, panie Hooper. To się nazywa doświadczenie teatralne, bo, jak widać, nie wystarczy zgarnąć masy sław, aby zrobić dobry musical. Nazwisko nie śpiewa, talent owszem.
14. One Day More: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
One Minute More And I Will Be Dead.
15. Do You Hear the People Sing? [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
Nie boję się tego przyznać. To mój ulubiony utwór w oryginalnej wersji. Piękny, cudowny, chwytający za serce...
Tutaj to ostatnia kropla, która przepełniła czarę goryczy i doprowadziła mnie do histerii. Bo naprawdę, może ja jestem głupia, może ograniczona, ale za nic nie rozumiem tej sceny. Nie rozumiem wizji, nie widzę najmniejszych chęci wykonania tego dobrze... Nic. Kompletne i absolutne zero.
Mina Aarona, która przywodzi na myśl jedynie młodego Wertera na sekundę przed strzeleniem sobie w łeb, będzie mi się śnić po nocach. Wniosę chyba pozew o odszkodowanie za koszmary senne.
I ach, te dwie trumny na przedzie barykady! Takie to głębokie, symboliczne i och, ach, ach!
Coś jeszcze? A, tak. Bójka ze studentami? Błagam, zostawcie Javertowi chociaż trochę godności, należy mu się!
16. A Little Fall of Rain: [10 rocznica]; [25 rocznica]; [ROMA]; [Film]
Scenarzysta musiał być pijany, gdy ustalał kolejność scen - nie ma innego logicznego wyjaśnienia tego całego galimatiasu. Co nie zmienia faktu, że po raz kolejny duet Eponine i Marius zdobywa szczyty swoich możliwości i stara się zatrzeć tragiczne wrażenie po swoich kolegach. Co najdziwniejsze - udało im się to. Na dwie minuty, ale udało.
17. Cerridwen dodaj mi siły!
Niestety, w tym momencie nie byłam już w stanie komentować poszczególnych piosenek, bo mojemu wkurwometrowi skończyła się skala i biedak pękł. Więc na koniec tej wyliczanki kilka spostrzeżeń z ostatnich parunastu minut:
a) Sceny Jean/Javert przywodziły mi na myśl wyjątkowo kiepskie yaoi. Brakowało tylko napalonych fanek w tle.
b) Drink With Me - piosenka, która ma nastrój. Którą naprawdę idzie świetnie zinterpretować i zagrać... Ale po co? Skrócona tak, że bardziej się nie da, straciła cały swój blask. Dziękuję bardzo.
c) Myślałam, że po wykonaniu Bring Him Home przez Rachel z Glee nic gorszego nie może tej piosenki już spotkać. Myliłam się.
d) Po scenie śmierci Enjorlasa nie mam już najmniejszych wątpliwości, że ten film jest tak obrzydliwie udramatyzowany, jak tylko się da.
e) Javert's Suicide zasługuje tylko na cytat z Sienkiewicza: Kończ waść, wstydu oszczędź!
f) Turning również zostało skrócone, bodajże do czterech, czy pięciu wersów. Co to, taśma się skończyła? Czas? Grrr....
g) Marius do końca trzymał poziom. Przynajmniej ktoś.
h) Epilog... EPILOG! Nareszcie!
A teraz proszę państwa, werble! Oto czas na rozdanie nagród!
Najlepsza aktorka: Samantha Barks
Najlepsza piosenka: On my Own
Objawienie roku: Isabelle Allen
Najgorszy aktor: (po długiej i burzliwej naradzie) Sacha Baron Cohen
Najgorsza aktorka: Anne Hathaway
Najbardziej zgwałcona piosenka: podwójny laur dla Master of the House oraz Do You Hear the People Sing?
Pomyłka roku: Suddenly
Ostateczna ocena: 3,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz