Początek był mniej uroczy niż ostatnio, ale nie mniej widowiskowy. Nigdy nie wpadłabym na pomysł, aby dyrygować tancerzami jak orkiestrą! Balet, jazz, taniec nowoczesny, flamenco... Wszystko, dla każdego coś miłego. A potem już wspólna choreografia dla wszystkich tancerzy, wspomagana malowaniem audiowizualnym. Czego tam nie było! Motywy muzyczne, geometryczne, barwy narodowe Szwecji i wszystkich uczestników, nawet laptop! Zawsze chciałam poskakać na takich dużych klawiszach, ech... Chociaż tym co najbardziej mnie zaskoczyło było dołączenie do choreografii akrobatów sportowych na rowerach i deskorolkach. I to sportowców ubranych w garnitury! Mówiłam, że je kocham? Cztery razy TAK dla takiego otwarcia, pozostaje czekać co organizatorzy przewidzieli na finał.
Ostatnio zapomniałam, więc dzisiaj nadrobię - wideo pocztówki, które są pokazywane przed każdym z występów. Sama nie wiem, jak dokładnie je ocenić. Z jednej strony podobają mi się bardziej niż zeszłoroczne, ponieważ dotyczą zawsze kraju uczestnika, a nie gospodarza (Azerbejdżan jest piękny, ale miałam rok temu wrażenie, że trochę już napastuje swoją wszechobecnością w każdym materiale wideo). Z drugiej strony bardziej podobało mi się serbskie malowanie flag przez tancerzy, akrobatów etc., czy niemieckie filmiki o emigrantach żyjących w Niemczech, ale mimo wszystko trzymających kciuki za swoje kraje ojczyste. Nie mogę jednak stwierdzić, że tegoroczne filmiki prezentujące zwyczajne życie artystów reprezentujących poszczególne państwa są złe, bo nie są. Są inne, trochę nowatorskie, a do tego świetnie zrealizowane. No i co tu kryć - pasują do hasła przewodniego. Jesteśmy jednością, więc żyjemy tak samo jak wy. I tak jak wy kochamy muzykę, ale nie jest ona naszą jedyną miłością. Całość zdecydowanie zasłużyła na mocną czwórkę ze szkolnej skali ocen.
Czas na najważniejszą część programu, czyli piosenki. I znowu przedstawię tylko te, które odpadły z dalszej walki. Tym razem jest ich siedem, nie zawsze uda się, aby w obu półfinałach brała udział taka sama liczba uczestników. Co w sumie jest trochę smutne, biorąc pod uwagę, że drugi półfinał stał mimo wszystko na wyższym muzycznym poziomie.
- Łotwa: PeR - Here We Go:
Szczerze? Nie lubię mężczyzn w błyszczących, cekinowych kurteczkach. A Łotysze w tym roku zdecydowanie ze świecidełkami przesadzili, kojarzyli mi się z Michaelem Jacksonem na sterydach. Sama piosenka natomiast była żywiołowa i widowiskowa, ale ogólnie nie zachwycała ani tekstem, ani podkładem. Miałam wrażenie, że panowie chcą trochę podrobić styl irlandzkiego Jedwarda, niestety zabrakło im i zdolności wokalnych, i umiejętności sprzedania swojego show. Jednak muszę im przyznać olbrzymiego plusa za świetny kontakt z widownią - nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś na Eurowizji wszedł między publikę.
Ocena: 4/10 - San Marino: Valentina Monetta - Crisalide (Vola):
Ja się pytam jakim prawem ta piosenka nie weszła do wielkiego finału?! No jakim?! Zdecydowanie jedna z najlepszych propozycji w tym roku! Piękna, liryczna piosenka, z mądrym tekstem i boską oprawą. Zabiłabym za głos Valentiny, wokalnie rzucała większość konkurentów na kolana! Do tego ta bajkowa otoczka, która przecież tak się spodobała głosującym w pierwszym półfinale, więc dlaczego dzisiaj przegrała? Naprawdę, uważam to za najgorszą decyzję tegorocznej Eurowizji... I chyba tylko wygrana Białorusi w finale mogłaby ją przyćmić. Do tego strasznie żal mi nie tylko wokalistki, ale i towarzyszących jej tancerek. Takie czerwone, rozkoszne i sympatyczne nietoperki!
Ocena: 10/10 - Macedonia: Esma i Lozano - Pred Da Se Razdeni:
Czyli kolejny numer z serii koszmarków. A taka byłam pozytywnie zaskoczona na początku piosenki! Chłopak rzeczywiście miał ładny, melodyjny głos, a ja, jak już wspominałam, zawsze patrzę przychylnym okiem na piosenki wykonywane w języku narodowym... A potem na scenie pojawiła się jego partnerka, a maskonur schował się pod koc i zasłonił uszka poduszką. Nie, nie i jeszcze raz nie. Popełniono ten sam błąd, co Grecja w 2011 roku. Połączono dobrego wokalistę z osobą, której śpiew jest sprawą cokolwiek dyskusyjną i ostatecznie otrzymano takie wielkie Niewiadomoco. Trochę żal, bo mogło być dobrze.
Ocena: 2,5/10 - Bułgaria: Elitsa i Stoyan - Samo Shampioni:
Teraz zapewne parę osób uzna, że straciłam rozum, ale trudno. Podobało mi się - zawsze i wszędzie będę bronić muzyki folkowej. Zresztą, sam konspekt występu był bardzo, ale to bardzo dobry. Zaszwankowało jedynie wykonanie i to chyba główny sprawca porażki Bułgarii. Dziewczę naprawdę ładne i sympatyczne, a jej zdolności gry na bębnach pozostają bezdyskusyjne. Cudo i to ciekawe cudo! Niestety - trzeba było dobrać do pary kogoś, kto lepiej śpiewa. I nie mówię tego z ironią, wcale! To tylko taka dobra rada na przyszłość, bo szczerze mam nadzieję, że Bułgaria nie zrezygnuje z folku na rzecz kolejnej łupanki.
Ocena: 6,5/10 - Izrael: Moran Mazor - Rak Bishvilo:
Piosenka do bólu patetyczna. Okropnie i aż nie zdrowo. Ale mimo wszystko miała w sobie urok, jakiś zaklęty czar. A może to była już taka pora, że miałam za dużo krwi w patetyczności, czy coś koło tego. Dodajmy jeszcze niesamowity, porażający wręcz głos wokalistki i w rezultacie dostaniemy nieoszlifowany diamencik. Niestety, dużo gorzej wypadła warstwa wizualna. Począwszy od sukienki wokalistki, która wręcz zniechęcała do patrzenia w ekran, poprzez prawie całkowicie zaciemnioną scenę (ja rozumiem nastrojowość i te sprawy, ale nie przesadzajmy...), a kończąc na chórku, który w ostatecznym rozrachunku był całkowicie zbędny. Wokalistkę chętnie jeszcze zobaczę na Eurowizji - ale stojąca na scenie sam na sam ze swoim głosem. Wtedy wróżę naprawdę dobry wynik Izraelowi.
Ocena: 7/10 - Albania: Adrian Lulgjuraj i Bledar Sejko - Identited:
Ja wiem, że to okrutnie niesprawiedliwe, ale po prostu nie mam siły, aby komentować. Panom już zdecydowanie dziękujemy i do niezobaczenia. Muzyka straszna, śpiew straszny i jeszcze gitara - wybuchowa świeczka z tortu urodzinowego. Litości...
Ocena: 1/10 - Szwajcaria: Takasa - You And Me:
Kolejna propozycja, której braku w finale nie mogę przecierpieć. Takie ciepły i przyjemny numer! Jak to określiłam w pierwszym momencie - radosne studenciki! Do tego krzewiące zasadę, że nie ważne ile masz lat, ważne na ile się czujesz. Dziadek po prostu wymiatał, mordka mi się śmiała za każdym razem, gdy kamera robiła na niego najazd. Jeszcze chwila, a moje oczka zamieniłby się w serduszka, nie żartuję. Byłam też bardzo na tak, jeżeli chodzi o całą warstwę muzyczną - typowa muzyka na lato, naprawdę nie rozumiem czasami wyborów głosujących... Cóż, trzeba się z tym pogodzić. Ale naprawdę polecam każdemu do przesłuchania, zwłaszcza w jakiś brzydki, deszczowy dzień.
Ocena: 9/10
Kiedyś oglądałam Eurowizję w całości, ale ostatnio sprawdzam tylko wyniki, ewentualnie przeglądam piosenki finałowe. Cieszę się więc, że Maskonurek nasz zamaskowany podał Orszuli wszystko na talerzu. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńA propos Bułgarii, nie było to złe. Co ciekawe, ten sam duet z bębnami występował bodajże w 2007 roku i chyba zajął jakieś wysokie miejsce.
I spojlernę sobie na koniec - podejrzałam zwycięzcę finału. Dlaczeeeeemu?!
Podsumowanie całego finału też będzie. Ale w poniedziałek i wtorek czeka mnie matura z hiszpańskiego, trzęsę się jak osika, zamiast wywijać skrzydełkami i trudno mi zebrać moje notatki. Ale powinnam je w ciągu najbliższych dwóch-trzech dni skończyć.
UsuńMaskonurek tak się nieśmiało wychyli, że nawet mu się zwycięzca podoba... Ale wolałby pofrunąć za rok do Reykjaviku >: